piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 1

Ciemny , listopadowy wieczór , a ja siedzę z gorącym kakao przy kominku i oglądam albumy ze zdjęciami z czasów mojego dzieciństwa . Ja i Louis. Louis i ja . Wtedy jeszcze małe dzieci , jeżdżące na rowerach i bawiące się w piaskownicy , później trochę starsi, pierwszy dzień szkoły , trzymamy się za ręce i w niebieskich mundurkach maszerujemy do szkoły im. Św. Anny . I jedno z naszych ostatnich zdjęć, moje 15 urodziny ... Stoimy w parku przytuleni do siebie , Lou całuje mnie w policzek . Dostałam wtedy od niego wielki wianek z różowych i fioletowych , drobnych kwiatuszków , od razu go nałożyłam . Był piękny . Jeszcze gdzieś leży, wysuszony , będę musiała go kiedyś poszukać .
A później gdzieś wyjechał , bodajże do Kalifornii . Obiecał , że nie zerwiemy kontaktu . Raz zadzwonił , później już nie gadaliśmy , ani nie pisaliśmy .
Rozpłakałam się , nie miałam teraz nikogo . Nieśmiało , ale z obrzydzeniem spojrzałam na swoje nadgarstki . Pełne różowych blizn , tak bardzo ich nienawidziłam , ale mimo wszytko cięłam się dalej . Wstałam , i już chciałam iść po kolejną żyletkę , gdy ktoś zadzwonił do drzwi . Westchnęłam , ale poszłam otworzyć . Nie zdążyłam ich pociągnąć do końca , gdyż niemal od razu je zamknęłam . Lou.
- Lilly ! - już prawie zapomniałam o tym przezwisku- Otwórz !
Powoli otworzyłam drzwi . Brunet szybko wszedł , chyba bojąc się , że Go nie wpuszczę .
- Lilly , ja chciałbym przeprosić .
- Czemu przestałeś do mnie dzwonić ? - prosto z mostu
- Mama powiedziała , żebym przestał , żebym nie mącił Ci w głowie .
- Aha ... - szepnęłam
- Wiesz przecież , że nie chciałem Cię stracić .
- Och , no oczywiście - odgryzłam się
- Chodź .
- Nigdzie nie będę z Tobą szła .
- Idziemy . Już .
- Ugh , przebiorę się . Zaczekaj . Tutaj .
Weszłam na górę , do swojego pokoju , a potem do garderoby . Założyłam czarne legginsy , czarne botki- workery , kremowy sweter i granatową kurtkę ze ściągaczem w pasie . Chwilę później , byłam już na dole .
Louis stał już przy drzwiach . Miał na sobie jeansową kurtkę z białym kożuchem , czarne rurki i czarne Vansy .
- Musimy iść ? - westchnęłam
- Tak . Chodź już .
Na podwórku było ciemno , tylko nieliczne światła rozświetlały ulicę swym jasnym blaskiem.
- Mogę Ci wszystko wytłumaczyć , tylko pozwól .
- Mów .
- Gdy wyjechaliśmy z rodzicami , miałem 18 lat , wiele razy chciałem do Ciebie wrócić , ale zawsze zatrzymywała mnie mama . Uważała , że jesteś za młoda , bo to przecież 3 lata różnicy , nie wiedziała jednak , jak bardzo Cię kocham . Kazała mi o Tobie zapomnieć , chciała żebym dał Ci spokój , bo ... bo przecież i tak bym Cię już nigdy nie spotkał . Martwiła się , że prze zemnie nie znajdziesz prawdziwej miłości , że nigdy nie rozpoczniesz prawdziwego życia. Ale , gdy powiedziała mi o śmierci Twojej mamy , zbuntowałem się , uznałem to za znak , bo przecież tak dobrej szansy mogłem już nigdy w życiu nie dostać . Nie mógłbym się z Tobą spotkać i ... i przeprosić . Mimo , że Cię strasznie zraniłem mam nadzieję , że mi wybaczysz. Przepraszam .
Ja już płakałam . Wiem , że nie powinnam , ale ... Eh.
- Jak zwykle wrażliwa Lilly - uśmiechnął się i przytulił mnie ramieniem
- Obiecałeś , że wszystko będzie dobrze , że będziesz ze mną . Już na zawsze - chlipałam
- Chciałem - szepnął - I dobrze o tym wiesz .
Nawet na niego nie spojrzałam .
- Po co tutaj przyjechałeś ?
- Zobaczyć się z Tobą . Przeprosić .
Nie chciało mi się odpowiadać .
- Ugh , ja już pójdę . Tak. Pa . - pożegnał się
I ruszył ścieżką w stronę fontann .
- Louis ! - krzyknęłam - Zaczekaj !
Jezu. Co ja zrobiłam . Szybko do niego podbiegłam .
- Ja też chciałabym przeprosić . Nieodpowiednio się zachowałam .
Lou się uśmiechnął .
- Masz gdzie nocować ? - spytałam
- Miałem jechać do hotelu .
- Jeśli chcesz , to możesz przenocować u mnie .
- Czyli nadal się przyjaźnimy ? - uśmiechnął się
- Noo , tak - uśmiechnęłam się- Masz jakieś rzeczy ?
- W samochodzie . Przed Twoim domem .
Louis chwycił mnie i już po chwili byłam niesiona na jego plecach .
- Eh , Tommo . Zostaw mnie .
- A , nie .
Westchnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu .
Brunet cichutko się zaśmiał .

__________
A więc , jest PIERWSZY ROZDZIAŁ . :)
Następny pojawi się we wtorek . c:
Jeśli już tu jesteście PISZCIE SZCZERE KOMENTARZE . Bardzo was o to proszę , gdyż daje mi to motywację i wiem , co mogę poprawić , co robię źle . :)
xx

wtorek, 26 listopada 2013

Prolog

Wyobraź sobie , że nie masz dokąd wrócić , nie masz dla kogo wracać , że jesteś niepotrzebna . Jesteś nikim , tak się czujesz .
18-letnia Gabriela właśnie straciła swoją mamę . Pani Anne Jones zmarła na białaczkę . Matka z córką były ze sobą bardzo blisko . Bri wiedziała , że zawsze jej może wszystko powiedzieć , bo każdy problem mogłyby rozwiązać . Nastolatce nie udaje się pozbierać po stracie , potrzebuje wsparcia , ale czy ktoś taki się znajdzie ?

Głośny stukot moich czarnych szpilek rozniósł się po całym domu . Spojrzałam na zegarek , zaraz powinnam wychodzić na ten cholerny pogrzeb . Przed wyjściem sprawdziłam , czy dobrze wyglądam . W lustrze ujrzałam swoją twarz pierwszy raz od długiego czasu . Niegdyś jasna skóra teraz była czerwona od płaczu , oczy również . Ich piękny , niebieski kolor zdawał się znikać po tylu przepłakanych dniach i nocach . Jasne długie blond włosy kręciły się bardziej niż zwykle . Spojrzałam na mój tułów . Można było zauważyć , że dużo schudłam po śmierci mamy . Na sobie miałam czarną mgiełkę wepchnięta w skórzaną , modną spódniczkę . Do tego czarne rajstopy, złoty naszyjnik i złota bransoleta - łańcuch . Na plecy założyłam czarny płaszcz , nawet się nie zapięłam ... Po chwili wyszłam z domu . Biały samochód mamy już na mnie czekał . Nie lubiłam go . Bardzo mi ją przypominał . Jak go kupiła , była taka szczęśliwa ...
15 minut później byłam już na cmentarzu . Ujrzałam rodzinę i sporo przyjaciół . Patrzyli na mnie ze współczuciem , jakby ich to obchodziło ... Wiem , że ten cały, durny pogrzeb , jak i mnie, mają gdzieś. Nawet moja babcia do mnie nie podeszła . Pewnie się bała , że coś źle powie .
- Gabriela ? - czyjś znajomy głos wypełnił moje uszy . Jezu .
Powoli się odwróciłam . Jeszcze tylko jego tu brakowało .
- Po co tu przyszedłeś ? - warknęłam
- Ja ... Słyszałem co się stało ... - jąkał się . Co ?
- I znowu wpieprzasz się do mojego życia, tak ?
- Nie chciałem ... - aż odeszłam w inne miejsce , jak najdalej od niego .
No , no , słynny Louis William Tomlinson . Znalazł czas dla mojej zmarłej mamy , ale dziesięciu sekund na napisanie do mnie SMS-a żałował . Ach , cóż za kochany przyjaciel . I to piękne spotkanie po latach . Bardzo ciekawie się zaczyna ... Chyba za bardzo ...


___________________
Hej . c:
Prolog już za mną . haha . xd
Następny rozdział pojawi się w czwartek / piątek . ♥
Szablon by S1K